Opublikowany przez: LwiaMatka 2019-10-08 07:26:39
Autor zdjęcia/źródło: Ksenia Makagonova / Unsplash
Stres, ogólne zmęczenie, nieregularne i kiepskie jakościowo posiłki, przytłoczenie obowiązkami, niespodziewane incydenty, nieprzyjemna rozmowa i jak powietrze z balonika uchodzi z nas stopniowo cały zapas energii, niezbędnej do kontrolowania własnych reakcji. Do tego złe myśli na własny temat, dziecka czy całego świata harcują wtedy po naszej głowie jak Jak zapobiegać wybuchowi złości na dziecko? Jak panować nad własnymi reakcjami?
Bardzo ciekawie obrazuje nasze zmagania z codziennymi sytuacjami stresowymi teoria amerykańskiego lekarza i neurobiologa Paula MacLeana, mówiąca o tym (w uproszczeniu), że ludzki mózg składa się z trzech części: mózgu “gadziego”, mózgu ssaczego oraz właściwej ludziom i naczelnym kory nowej. Najstarszym ewolucyjnie jest oczywiście mózg gadzi, który odpowiada za najbardziej podstawowe czynności organizmu: oddychanie, trawienie, regulacja ciepłoty ciała, popęd seksualny. Wykształcony w paleolicie mózg ssaczy zawiera w sobie układ limbiczny, czyli struktury korowe i podkorowe mózgu, które mają udział także w regulowaniu niektórych emocji, a także są aktywne w procesie zapamiętywania i motywowania. Najnowsza część mózgu - kora nowa, jest za to odpowiedzialna za wszystkie czynności wyższego rzędu, takie jak myślenie abstrakcyjne, planowanie, wyobraźnię przestrzenną a także – co kluczowe w rozważaniach o agreshi– empatię i samokontrolę.
Pierwotny mózg gadzi podchodzi do analizy danej sytuacji czysto surwiwalowo, klasyfikując ją jako zagrażającą życiu lub nie, przydatną lub nie, i na podstawie odpowiedzi "tak" lub "nie", podejmuje dalsze czynności. Jeśli uzna daną sytuację z zagrożenie, w następstwie tego alarmowany zostaje cały organizm, gotowy do walki - podnosi nam się ciśnienie, krew pulsuje w żyłach jak szalona, wydziela się adrenalina, przyspiesza nam oddech i zwężają się i rozszerzają naczynia krwionośne przygotowując ciało do stanu bojowego. Fachowa literatura nazywa ten stan stanem walki lub ucieczki - organizm skupia się na konfrontacji z wrogiem, walcząc o przetrwanie.
Kiedy nasze ciało znajduje się w trybie walki lub ucieczki, dostęp do funkcji najnowszej części mózgu - kory nowej, jest ograniczony niemal do zera. Dlatego też w silnym stresie jesteśmy mniej empatyczni, widzimy wąskotorowo, skupiamy się na pierwotnych reakcjach nie dostrzegając kontekstu i szerszej perspektywy zdarzenia. Gadzi mózg dochodzi "do władzy" zawsze wtedy, gdy mamy mało energii (kora nowa pochłania jej bardzo duże zasoby), gdy jesteśmy zmęczeni, wyczerpani, przebodźcowani lub nieodreagowany stres kumuluje się w naszym ciele.
Aby reagować świadomie na bodźce ze świata zewnętrznego, musimy dbać o nasz "bak energetyczny". Permanentne zmęczenie, życie w biegu, brak czasu na spokojny posiłek, zero czasu dla siebie, choćby na to by chwilę pobyć ze swoimi myślami - to wszystko w różnym stopniu osłabia nasz bak energetyczny każdego dnia. Choć każdy z nas ma bak o innej pojemności, jak i tempo wyprowadzenia z równowagi, to jednak każdy z nas podlega stresorom dnia codziennego, które skutecznie wysysają z nas energię i witalność. Gdy bak energetyczny jest w połowie pusty, trzeba natychmiast myśleć o choćby krótkotrwałej, ale regeneracji. Wszystkie trudne sytuacje, a nawet drobiazgi takie jak brak kawy w domu rano czy dłuższe niż zazwyczaj szykowanie się dzieci do szkoły, powodują wtedy stan poddenerwowania - wynik nadwyrężenia naszych energetycznych zasobów. Jeśli dojdzie do tego przewlekłe zmęczenie, brak odpoczynku, nagromadzenie zadań i kilka nagłych stresów - wybuch wisi w powietrzu. Dlatego jeśli widzimy, że zaczynają nas irytować drobiazgi, nakręcamy się o coś zbytecznie - dajmy sobie chwilę i zróbmy coś, co nas relaksuje (na miarę sytuacji, w której jesteśmy). Czesem jest to włączenie ulubionej piosenki, czasem kawa w drugim pokoju, wyjście na zewnątrz i zaczerpnięcie świeżego powietrza czy telefon do wspierającej osoby, którą lubimy. Zaobserwujmy siebie i reagujmy póki jest na to czas. Baterie lekko podładowane, możemy mierzyć się z sytuacjami.
Z pewnością wiele osób ma tak samo - jednego dnia jesteśmy kwiatem lotosu i bezkresną oazą spokoju nawet, kiedy dzieciaki wariują po całym domu, woda z kranów się leje, tynk z sufitu leci a kot za chwilę wykąpie się w akwarium. Są też jednak takie dni, kiedy usłyszymy o jedno "ale dlaczego?" za dużo i pękają wszystkie tamy samokontroli. Dzieje się tak dlatego, że nasze reakcje zależą od stanu psychicznego i fizycznego, w jakim aktualnie się znajdujemy. Jeśli jesteśmy względnie wypoczęci i zrelaksowani, po miłym dniu lub weekendzie, jest nam o wiele łatwiej mierzyć z=się z wyzwaniami, nawet irytującymi, a panowanie nad własnymi emocjami nie sprawia nam większego kłopotu. Jeśli jednak jesteśmy akurat w oku cyklonu zadań pilnych i "na już", coś nam do tego nie wyszło, coś umknęło, wyleciało z rąk i jeszcze końca pracy nie widać, to byle drobiazg jest w stanie przerwać cienką czerwoną żyłkę - nasza cierpliwość. Do tego w drugim wariancie bardzo często dochodzą także myśli-zapalniki, które eskalują problemy i potęgują wybuch. Myśli-zapalniki to przede wszystkim generalizowanie ("Ale mam beznadziejny dzień!"), wyolbrzymianie ("Czy ja w ogóle jeszcze kiedyś odpocznę?!"), złe myśli o sobie ("Jestem beznadziejną matką, źle ich wychowałam") lub dzieciach ("On to robi specjalnie mi na złość!"). Aby nie poddawać się destrukcyjnemu działaniu myśli-zapalników, warto nauczyś się je rozbrajać odpowiednio wcześniej, kiedy jesteśmy w stanie jeszcze zapanować nad naszym mózgiem gadzim.
Znając powody, dla których wzbiera w nas agresja o różnym natężeniu w różnych sytuacjach, warto przyjrzeć się swoim reakcjom i rozpoznać moment lekkiej irytacji, która powoduje myśli-zapalniki. W tym właśnie czasie jest dobry moment na rozbrojenie złych myśli, które prowadzą tylko do wybuchu złości (np. na głośno bawiące się dziecko), zastępując je myślą przeciwną. Przykłąd? Dzieciaki głośno się bawią? To nie znaczy, że robią Ci na złość żeby dobić Cię głośnymi dźwiękami po trudnym dniu w pracy. One po prostu świetnie się ze sobą czują, mają dobry kontakt jako rodzeństwo, to znaczy że fajnie im ze sobą, a to też i Twoja zasługa. Itp. Skupenie uwagi na pozytywnej stronie sytuacji, która może być początkowo irytująca, pozbawi ją ładunku negatywnych myśli, potęgujących wybuch złości.
Co jednak, gdy wszystkie tamy samokontroli pękają, a my mamy ochotę wydrzeć się na dziecko aby już skończyło "tą głupią zabawę" i natychmiast "wzięło się za lekcje", bo to nam da odrobinę ciszy? Gdy coś, co robi nasze dziecko, wyprowadza nas z równowagi, postarajmy się nie eskalować tej emocji skupiając się na byciu tu i teraz - razem z dzieckiem. Patrząc na zdarzenie jego oczami. Rozumiejąc moment. To, że nasz roczniak wyrzuca ciepłe jedzenie z miski na świeżo umytą podłogę, nie jest działaniem na złość mamie. Z jego perspektywy - właśnie dotknął niezidentyfikowane, miękkie i ciepłe "coś" co mama nazywa "kluseczkami" i sprawdził, że rzucone o ziemię nie wraca do góry jak piłka, którą się wczoraj bawili z mamą. Ciekawy eksperyment. Wie już więcej. Prawda, że to wszystko zmienia?
Aby nauczyć się spokojniejszych reakcji i panowania nad sobą, trzeba się dobrze poznać. Treningi mindfulness, samodzielna edukacja z zakresu Self-Reg (czyli emocjonalnej samoregulacji) i znajomość technik oddechowych pomogą nam, krok po kroku, zdobyć wystarczającą wiedze o mechanizmach sterujących naszymi reakcjami. Dzięki temu będziemy w stanie szybciej zdefiniowac własne stresory, znaleźć szybko ich detonatory w postaci szybkiego podładowania baterii i zaprogramować się na dużo łagodniejsze a przede wszystkim świadome reakcje na codzienne sytuacje. Warto o to zawalczyć.
inspiracja artykułu: "Kiedy Twoja złość krzywdzi dziecko" Kim Paleg, Patrick Fanning
Czytaj też:
>> Jakich leków nie podawać dziecku przed snem? >>
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.